sobota, 21 lutego 2015

Six.

                   Justin's POV

Spokojnie, Bieber. - John zaśmiał się, patrząc na mnie. Spojrzał się na resztę ekipy i pokiwał głową, dając im coś do zrozumienia. Nie zrozumiałem o co chodzi, ale to nieważne. 
- Wyjeżdżamy za 15 minut. Pamiętacie wszystko? Aa, zapomniałem. Nastawiamy bomby na godzinę.  - Matt ostrzegł wszystkich, rozejrzałem się po pomieszczeniu. Poszłedłem na górę, szybko otwierając szafę. Wziąłem czarną koszulkę, czarną bluzę, czarne rurki i supry. Ubrałem się w to, dając telefon do podładowania. Skierowałem się w kierunku łazienki, podeszłem do lustra. Postawiłem swoje włosy na żel i mruknąłem psikając się perfumami Giorgio Armani. Uwielbiałem ten zapach - stwierdziłem. Po 10 minutach zeszłem na dół, patrząc na chłopaków. 
- Gotowi? - zadziornie się uśmiechnąłem. 
- Zawsze. - odpowiedział Matt. Pokazał palcem w stronę wyjścia, musieliśmy już jechać, ale to jest niedaleko, więc mogliśmy wyjechać o 23. Mruknąłem wsiadając do auta, ostatni z domu wyszedł John, zamykając go i zabezpieczając. Gdy już wszyscy znaleźli się w aucie, John ruszył, bo to on prowadził auto. Po 2 minutach, dojechaliśmy. Rozeszliśmy się, biorąc po 2 bombach z bagażnika samochodu. Poszłem w stronę końca ich magazynu, po czym postawiłem tam jedną bombę, nastawiając ją na godzinę i 10 minut. Postanowiłem, że o 10 minut przedłużę, tych bomb na pewno się nie spodziewają. Zaśmiałem się ironicznie, zdając sobie sprawę jacy oni są głupi. Zapomniałem odłączyć telefonu, kurwa. Nieważne, gdy ustawiłem już drugą bombę, wróciłem gdzie stał samochód. Miał powybijane szyby.. Kurwa. Chłopaków nie było, a ja nie mam telefonu. Trudno, skoro auto jest rozjebane, otworzyłem bagażnik. Pusto. Nie było żadnych pistoletów, a nie mogłem ich tak ot tak zostawić. Najwyżej zginę. - mruknąłem niezadowolony, idąc w stronę magazynu. Zobaczyłem chłopaków i podbiegłem do nich, mówiąc im co się stało. Jeden plus w tym, że nas było więcej, więc powinniśmy dać sobie radę. Była 23:09. Mieliśmy 20 minut, aby stąd uciec, inaczej wylecimy w powietrze razem z budynkiem. W końcu się zjawili, wyglądali na niegroźnych nastolatków na co wybuchnąłem śmiechem. 
- Kogo ja widzę. - prychnął śmiechem Shawn Dallas. Rozejrzałem się a wokół niego stanęło 3 innych jego wspólników. 
- Shawn Dallas - podał mi rękę na co nie odpowiedziałem. 
- Justin Bieber. - mruknąłem. - A to John Miller, Matt Carter, Cameron Carter i Jack Blake. - pokazałem na każdego z chłopaków. 
- Wiem kim jesteś. - uśmiechnął się sprytnie. Nienawidziłem go, jest najgorszym człowiekiem jaki może istnieć. - pomyślałem. 
- Myślisz, że zastąpisz moje miejsce, przyjeżdżając aż z Brazylii do Kanady? Śmieszny jesteś. - zaśmiałem mu się w twarz i zdenerował się, widziałem to bo jego oczy pociemniały. 
- Nieważne. To jest Mike McCartney, Jenny Wilson i Andrew Murphy. Lepiej z nami nie zadzieraj, bo gorzko tego pożałujesz, chyba że wolisz na słodko. Nie przyjeżdżaj tu więcej, dziwko. - podeszłem do niego w sekundę, a we mnie się gotowało. Przycisnąłem go za szyję do ściany i kopnąłem go w jaja. 
- Powtórz. - uśmiechnąłem się, widząc jak robi się cały czerwony. Podbiegł do mnie Matt i odciągnął mnie od niego, byłem zadowolony bo słyszałem jak dyszał, co znaczyło, że nie może oddychać. 
- Zwijamy się, za 20 minut mają umrzeć - ten magazyn wybuchnąć. - gdy tak na ucho powiedział do mnie Cameron, czułem, że mam wszystko pod swoją kontrolą. Plan poszedł pomyślnie, następnym razem nie będe mieć dla niego litości. Matthew zamówił taksówkę, nie lubi jak się tak na niego mówi, więc mówimy poprostu Matt. Po kilku minutach taksówka przyjechała, a my pojechaliśmy do domu. 
                      Emily's POV

- Gdy weszlam do domu, uśmiechnęłam się wspominając słowa Justina. 
"Chciałem powiedzieć, że mi się podobasz. "
Zdjęłam buty i poszłam na górę. Weszłam do wanny, zdejmując z siebie wszystkie ubrania. Wrzuciłam do wanny bath bomb, nalewając dość ciepłej wody. Weszłam do wanny, czując jak gorąca woda opatuliła moje ciało. Położyłam się w niej, zamaczając włosy w wodzie, a po chwili zaczęłam myć je szamponem o zapachu mięty i cytryny. Wlałam do wody żel waniliowy aby uzyskać pianę. Umyłam swoje ciało a następnie się ogoliłam. Wyszłam, dokładnie się wycierając, ubrałam na siebie czarną koronkową bieliznę, a ręcznik owinęłam we włosy i wyszczotkowałam zęby. Ubrałam czystą koszulkę i dresy, a potem skarpetki. Brudne ciuchy wrzuciłam do kosza na brudy. Zdjęłam z głowy ręcznik po czym wyszłam z łazienki kierując się do swojego pokoju, bardzo lubiłam w nim przebywać, był dokładnie taki sam, jak wyobrażałam go sobie przed remontem. Miał białe ściany, powieszone różne obrazy, a na ścianach przyklejone moje stare zdjęcia z Clarą, znałyśmy się od dzieciństwa i nie zamierzałam się z nią rozstawać. Była dla mnie jak siostra. Znałyśmy się około 10 lat, a poznałyśmy się na placu zabaw za moim blokiem, mieszkałyśmy naprzeciwko siebie, a później się wyprowadziłam. Kontakt odnowił się dopiero w liceum, jak dowiedziałam się, że będziemy chodzić do tej samej klasy. Łóżko stało pod ścianą od lewej strony wejścia od mojego pokoju, a wielka szafa na prawo. Westchnęłam i odblokowałam telefon, było 14 minut po północy, więc położyłam się do łóżka, podłączając mój telefon. Zapaliłam lampki i zostawiłam je na noc, po czym wygodnie się ułożyłam i po kilku minutach zasnęłam. 

___ 
Kolejny rozdział za nami. 😊 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz